Jedzenie z własnego ogródka

Zapasy w ogródku

Wiosną kończą nam się zazwyczaj przetwory. Zostaje jeszcze kilka słoików pomidorów, trochę powideł czy konfitur. Jesteśmy spragnieni zieleniny (ok, nie wszyscy, mięsożercy – niekoniecznie).

I chociaż dostępność sałat, pomidorów, rzodkiewek itd. jest teraz przez cały rok, w każdym sklepie, to dla nas najlepsze są w naszym ogródku. Dlaczego? Ponieważ wiemy co jemy. Czy znasz smak cieplutkiego pomidora prosto z krzaka? Albo zielonego ogórka jędrnego i chrupiącego?

Wiosną ubiegłego roku mały ogródek pod domem powiększyliśmy. Ogrodziliśmy przed psami porządnym i ładnym, białym płotkiem. Po pierwszych jesiennych zbiorach ziemię lekko nawieźliśmy. Duża ilość śniegu tej zimy oraz wiosenne roztopy pomogły w solidnym nawilżeniu gleby w ogródku.

Niestety wczesną wiosną długo było bardzo zimno, pojawiały się przygruntowe przymrozki. Dlatego zwlekaliśmy z sadzeniem i siewem aż do końca maja.

Minęły niespełna dwa miesiące, a w ogródku mamy już obfitość sałat, cebulek, porów, selerów, są już pierwsze zielone ogórki, dojrzewają pomidory. Pięknie zakwitła cukinia, a obok wybujały różne zioła. Mamy tymianek, miętę, oregano, bazylię i wiele innych, w różnych odmianach. Pięknie wyrosła cykoria o zielonych listkach – używamy jej do sałat.

Tylko marchewki i pietruszki jakoś cały czas nie widać. Podobno do dobrego wzrostu potrzebują gleby zupełnie pozbawionej kamyczków. A w naszym ogródku takiej nie mamy. Poczekamy jeszcze, może wyrosną.

Znów doceniliśmy gromadzenie deszczówki. Mamy dwa około 300 litrowe zbiorniki. Ta ilość wody w zupełności wystarcza nam do codziennego podlewania ogródka. Zwłaszcza, że kolejne deszcze regularnie uzupełniają zbiorniki. W efekcie, od początku założenia ogródka w tym roku do teraz, mechaniczne podlewanie włączyliśmy zaledwie 3-4 razy, nie więcej.

Ale największą radością obdarzyła nas jedyna, mała jabłonka. W ubiegłym roku po raz pierwszy zakwitła. A w tym – dała pierwsze owoce.

My, mieszczuchy i z dziada-pradziada Warszawiacy, po zamieszkaniu wiele lat temu na naszej wiosce, z roku na rok co raz bardziej doceniamy walory wsi w kontekście zapewnienia sobie bezpieczeństwa w razie „W”.

Teraz mamy pod dostatkiem warzyw z ogródka, prawie 1000 litrów wody wokół domu i w domu. Mamy łatwy dostęp do różnych źródeł wody w okolicy. Niewielkim wysiłkiem jesteśmy w stanie zapewnić sobie ciepło i schronienie, dzięki rozprowadzeniu ciepła z kominka (wiem, ale palimy wyłącznie drewnem i to wysokokalorycznym). W okolicy są jeszcze rolnicy, produkujący żywność, którą możemy u nich nabyć, ot chociażby jajka, mleko, masło czy śmietanę. Jeśli macie taką możliwość, bardzo polecamy taki sposób na życie. Jeśli nie możecie sobie na to pozwolić, to poszukajcie znajomych z działką, albo przeproście się z rodziną – nie tylko odpoczniecie, ale mogą stać się Waszym miejscem ewakuacji z miasta w razie „W”.

Z analiz przeprowadzonych w ubiegłym roku przez niezależne instytuty wynika, że Pracownicze Ogrody Działkowe przechodzą renesans. To też jest świetny pomysł na uprawianie ogródka i zachowanie równowagi psychicznej, tak nadwyrężonej w ostatnich miesiącach.

A jeśli nic Wam nie przychodzi do głowy, to chociaż domowe kwiatki w doniczkach zamieńcie na cebulki czy pietruszkę. Będziecie mieć maleńki ogródek na parapecie lub balkonie. Tylko pomidorów nie sadźcie w doniczki – nie urosną, ich korzenie muszą mieć jednak trochę miejsca. Powodzenia!

Zapisz się na newsletter

Translate