Bonzo Z Dizeckiem

Jak budować bezpieczeństwo naszego domu?

Część druga – bezpieczna Rodzina

W pierwszej części dostarczyliśmy Wam porad w zakresie bezpieczeństwa domu czy mieszkania. Teraz podamy kilka sprawdzonych reguł, które zastosowane w domu sprawią, że wszyscy członkowie rodziny poczują się bezpiecznie.

Na naszych bliskich czy sąsiadów nie możemy patrzyć przez pryzmat szkoleń wojskowych czy survivalowych. Przecież nasz dom nie jest umocnionym fortem, z którego uzbrojeni po zęby wypuszczamy zwiadowców do sprawdzenia drogi dzieci do szkoły czy naszej do sklepu. Nie objeżdżamy okolicy samochodem i nie sprawdzamy, czy w pobliżu grozi nam niebezpieczeństwo. Takie działania byłyby kompletnie irracjonalne.

To w jaki sposób zadbać o bezpieczeństwo najbliższych w sposób racjonalny i skuteczny?

Zacznijmy od początku. Nasi Rodzice „wkładali nam do głowy” pierwsze zasady bezpieczeństwa: „masz być o 19tej w domu”, „zadzwoń jak dojedziesz”, „Tata będzie czekał na Ciebie na przystanku autobusowym”. Jako dzieci buntowaliśmy się przeciwko takiego traktowaniu nas. A teraz sami  mamy własne dzieci i powielamy wzorce wyniesione z domu rodzinnego. Z troski i odpowiedzialności o rodzinę przekazujemy im te zasady.

Jak zauważyliście zapewne w pierwszym artykule postawiłem na słowa:

komunikacja międzyludzka”. Chodzi o to, że poprzez częste powtarzanie słów uczymy grupę. Oczywiście prawdą jest, że życie to weryfikuje i nader często uczymy się na swoich błędach, chociaż byliśmy ostrzegani.

W naszej małej, rodzinnej grupie, to dzieci potrafią się szybko dostosować i nauczyć fundamentalnych zasad. Zapamiętują numer do mamy lub mają zapisany na kartce w swojej kieszeni. Z doświadczenia wiem, że ludzie bawią się bez sensu telefonami rozładowując baterię, a potem pada bateria i rodzi się problem.

Moje dzieci szybko dzwoniły z telefonów kolegów lub ich rodziców, meldowały się domofonem przy klatce schodowej. Podawały z kim się bawią na podwórku i kto ma telefon. Kluczowy w tym jest fakt, że moja żona miała wszystkie numery ich kolegów lub do ich rodziców. Cały czas, w miarę możliwości rodziny, kontrola była zachowana – mojej żonie należy się szacunek za taką zdroworozsądkową inicjatywę, ja na to nie wpadłem. Tutaj nasuwa mi się jedna myśl – grupa (czyli nasza mała rodzina) działa wspólnie i pomysły każdego jej członka liczą się dla dobra ogółu. Piszę o tym, ponieważ małe grupy to nie sztywny system przełożony – podwładny czy rodzic – dziecko. To wzajemne zaufanie i wspólne działanie.

Nie ma bezpieczeństwa bez kontroli i kontaktu

Dzieci to nasza pięta Achillesa, nasze najsłabsze ogniwo w grupie. Uczymy je zasad, ale dla zachowania poczucia bezpieczeństwa one muszą móc na nas polegać, a gdy mają problem musimy im pomóc. Zdarzyło mi się kilka razy usłyszeć, że rodzic – opiekun nie pojawił się, ponieważ praca była ważniejsza lub co gorsze – spotkanie przy piwie z kolegami. To tak nie działa. W taki sposób nie buduje się bezpieczeństwa rodziny. Zaufanie to pomoc. Odsiecz musi być. Swoich nie zostawia się nigdy.

Pamiętajmy też o możliwości szukania pomocy u innych. Uczmy naszą grupę (rodzinę), że w sytuacji awaryjnej policjanci, sanitariusze, strażacy, panie sprzedawczynie w sklepach lub obsługa w dużych hipermarketach itd. mogą nam pomóc. Ludzie z reguły są skłonni pomagać w potrzebie.

Jak stanąć w obronie tych, których kochasz?

Kiedyś byłem świadkiem rozmowy w szkole na wywiadówce. Dwójka uczniów

terroryzowała całą klasę mojego syna. Pani nauczycielka twierdziła, że nie wie kto to jest (typowy przykład odrzucenia od siebie odpowiedzialności). Zajęło mi 1 minutę określenie tych nazwisk. Jak to zrobiłem? Wstałem,  przedstawiłem się i powiedziałem spokojnie bez agresji, że jeżeli ruszą mojego syna (podałem jego imię i nazwisko) to ja ruszę ich. I usiadłem na swoje krzesło. Przesłałem sygnał. Byłem pewien, że rodzice tych chłopców przekazali to swoim synom. Wszystkich nie uratowałem, ale zadbałem o swoich, tych których kocham. Zresztą wszystkich i tak nie można uratować. Przeraził mnie pewien ojciec-opiekun, który mówił o swoim synu dręczonym przez tych łobuzów. On mówił, że nie chce nic robić, ponieważ jego syn będzie miał gorzej w klasie (typowy przykład ofiary posłusznej losowi).

Jak możemy sobie wzajemnie pomagać?

A teraz opiszę inny przykład idealnego działania rodziny, sąsiadów czyli grupy, którą nagle los ze sobą połączył awaryjną sytuacją. Tu jest konieczna drobna dygresja – moja rodzina to także pies, kot, chomik i rybki w akwarium i nie wolno ich ruszać.

Pewnego razu zaginęła moja 13 letnia sunia. Była noc, a ja byłem daleko od domu. Po odebraniu telefonu z domu o zaginięciu psa, określiłem mojemu synowi rejony poszukiwań wokół domu. Przypomniałem, gdzie jest latarka i podałem szczegóły, jak szukać i na co zwracać uwagę. W poszukiwaniach brały udział 3 pojazdy, piesze patrole oraz cała nasza rodzina. Padał deszcz, była bezgwiezdna noc, czyli w myśl prawa Murphy’ego – pogoda była przeciwko nam. Sąsiedzi dali hasło swoim znajomym i zaczęli umieszczać w mediach społecznościowych dane o zdarzeniu. Po 11 godzinach poszukiwań sunia znalazła się w domu dobrych ludzi daleko od domu, przeszła wiele kilometrów.

Całe to zdarzenie pokazuje, że bardzo sprawnie stworzyliśmy oddział poszukiwawczo – ratunkowy, składający się z rodziny i sąsiadów. Dzięki temu akcja poszukiwawcza odbyła się sprawnie, była szeroko zakrojona i zakończyła się sukcesem. Zaufanie i wzajemna pomoc to podstawa bezpieczeństwa.

Nasze psy Bluey i Backey

Czy wiesz, że dobry sąsiad to skarb?

Kiedyś przy sąsiedzkim spotkaniu na grillu usłyszałem, że jakby co, to Jarek zadba o bezpieczeństwo. Podając moje imię zasygnalizowano, że mi ufają, a ja ufam im. W czasie budowy mojego domu budowa nigdy nie została okradziona, choć wiele innych budowanych w okolicy domów nie miało takiego szczęścia.

Pewnego razu mój syn podjechał z kolegami na teren budowy naszego domu

Zapomniał klucza do bramy. Było ciemno, więc przeskoczył przez płot. Sąsiedzi szybko zorganizowali się i przyszli wyjaśnić sprawę. Tak to działa. My chronimy ich, oni chronią nas.

Jak poznać ludzi wokół nas?

W niektórych społecznościach jest jeszcze dobry zwyczaj przywitania się nowych mieszkańców ze starymi. Więc jeśli właśnie się wprowadziłeś, idź do sąsiadów, przedstaw się, zaproś na herbatę. Poznajcie się na grillu, pożyczcie przysłowiową szklankę cukru. Ale to nie wszystko. Włączaj się w lokalne działania – przystąp do wybranej przez siebie grupy pamiętając, że samotne wilki żyją krócej. Jeśli w Twojej wiosce jest OSP, zapisz się tam. A może w lokalnej parafii jest chór? Sprawdź to i dołącz. Możecie na przykład razem z sołtysem sprzątać teren okolicznego lasu, albo zorganizować wspólne ognisko. A jeśli już naprawdę nic się wokół Ciebie nie dzieje, to wraz z sąsiadami zainicjujcie wspólne działania. W razie potrzeby będziesz wiedział, że jest grupa osób, które Ci pomogą. Na przykład w sprzątaniu domu po pożarze czy w poszukiwaniu psa. Zobaczysz wówczas, że pomoc innych ludzi jest bezcenna.

W trzeciej, kolejnej część budowania bezpieczeństwa naszego domu, opiszę czysto praktyczne zasady bezpieczeństwa grupy.

Zapisz się na Newsletter, żeby nie przegapić kolejnego odcinka naszych eksperckich porad.

Jarosław Gołaś, 52-letni czynny ratownik SAR, od wielu lat uczący ludzi jak przeżyć i wrócić bezpiecznie do domu, jak zabezpieczyć się przed napadami i włamaniem, jak dać sobie radę ze stresem w miejscu realnego zagrożenia.

Zapisz się na newsletter

Translate