Przez Francję i Włochy przeszła burza o nazwie Alex, w Polsce bezimienna komórka burzowa dała nam się solidnie we znaki.
W ostatni weekend Europę ponownie dotknęły gwałtowne zjawiska pogodowe. Burza, która nawiedziła północno-zachodnie i południowo-wschodnią Francję zabiła kilkadziesiąt osób, a los wielu jest nieznany, nie pojawili się u krewnych lub znajomych. Sporo osób straciło swoje domy. Rwące rzeki porywały ludzi.
Gwałtowne, silne i porywiste wiatry, intensywne i ulewne deszcze spowodowały duże szkody także w infrastrukturze. Doszło do osuwisk ziemi, zniszczeniu uległy domy, drogi i mosty. Wiele wiosek zostało odciętych od cywilizacji. Do akcji ratunkowej skierowano setki osób i sprzętu.
W niektórych obszarach spadło od 450 – prawie 700 mm deszczu. To tyle, ile o tej porze roku pada przez 4 miesiące! We Włoszech po raz ostatni takie opady odnotowano w 1954 roku. Wiatry przekraczające 180 km/h spowodowały, że we Francji prądu nie miało kilkadziesiąt tysięcy domów.
Do Polski ta pogoda nadciągnęła w niedzielę, ale z mniejszą intensywnością niż na południowym – zachodzie Europy. Burza przeszła od Małopolski, przez Mazowsze, Podlasie oraz Warmię i Mazury.
Nie było ofiar śmiertelnych, ale doszło do bardzo wielu uszkodzeń budynków mieszkalnych i gospodarczych, zawaliła się wieża jednego z kościołów. Silny wiatr łamał i wywracał drzewa, a te spadały na drogi tarasując je lub uszkadzając jadące samochody. Na jeziorach siła wiatru osiągnęła 11 stopni w skali Beauforta.
Jak zawsze przy takiej pogodzie zerwanych zostało wiele linii elektroenergetycznych. W konsekwencji ponad 100 tysięcy domów zostało pozbawionych prądu, a w samym województwie mazowieckim prawie 70 tysięcy.
Tym razem znowu nie wszyscy otrzymali komunikaty RCB, a niektórzy zbyt późno, żeby przygotować się na burze z piorunami.
Niezależnie od tego, dobrze jest mieć rodzinny plan awaryjny, który zakłada przerwy w dostawie prądu. Rozwiązaniem może być mała kuchenka gazowa, kominek, agregat prądotwórczy lub chodzenie spać z kurami.